Długo się zbierałam, ponieważ liczyłam się z ponownym i dokładnym przesłuchaniem tej płyty, ale w końcu postanowiłam napisać coś o niej, ponieważ jestem nią zachwycona, a z drugiej strony nie chcę przyznać się do tego sama przed sobą. Podoba mi się ona jako całość na pewno dlatego, że spełniła moje oczekiwania muzyczne jak i (najważniejsze dla mnie) wokalne (od strony żeńskiego wokalu, ale o tym będę pisała dalej). Nie chcę jednak przed sobą samą przyznać, że bardzo lubię tę płytę, ponieważ nigdy nie przepadałam za osobą pani Simone Simons, dlatego zawsze podświadomie będę szukała jej defektów i upadku albo przynajmniej potknięcia (tak, zdaję sobie sprawę, że nie świadczy to o mnie zbyt dobrze, ale jej wokal kocham!). Jak czegoś szukam, to najczęściej znajduję. Stało się tak i teraz. Nie będę się rozwodziła nad głębokością/płycizną tekstów i ich interpretacją, ponieważ nie będę brała się za coś, czego sama nie jestem pewna. Zajmę się raczej tym, czym zajmować się lubię i zdaje się, że w przyszłości będę, czyli strukturą wokalno-instrumentalno-melodyczną.
Album `Requiem for the Indifferent` składa się z 13. utworów i 2. bonusów. Co ciekawe, utwór `Serenade of Self-Destruction`, który w większości wydanych płyt jest utworem instrumentalno-chóralnym (jakby dopasowanym do zaśpiewania sobie samemu=wersja karaoke) krąży po Internecie w wersji z wokalem Marka i Simone.
1. Karma 2. Monopoly on Truth 3. Storm the Sorrow 4. Delirium 5. Internal Warfare 6. Requiem for the Indifferent 7. Anima 8. Guilty Demeanor 9. Deep Water Horizon 10. Stay the Course 11. Deter the Tyrant 12. Avalanche 13. Serenade of Self-Destruction 14. Nostalgia* 15. Twin Flames** ___ * - utwór bonusowy w wydaniu europejskim ** - utwór bonusowy w wydaniu amerykańskim, iTunes i europejskim
Na powitanie Karma, czyli opening płyty, prolog. Jak to zwykle w utworach Epiki bywa piosenka jest po łacinie i śpiewana przez chóry. Występuje tutaj żeński i męski dwugłos oraz w późniejszych momentach opóźnienie wokalu przez jeden z każdego głosu (jeden męski, jeden żeński), co daje słuchaczowi efekt i wrażenie dostojnego, profesjonalnego chóru. Karma łączy się od razu z pierwszym na płycie dłuższym utworem, czyli
Monopoly on Truth, który to śpiewany jest w duecie przez Simone Simons, Marka Jansena i chóry. Jest to jeden z moich ukochanych i najciekawszych utworów z tej płyty, do którego wracam prawie codziennie od momentu ukazania się piosenki. O ile Karma sprawia wrażenie spokojnej chóralnej muzyki, Monopoly on Truth zaczyna się urwanym jakby krzykiem chóru i energiczną muzyką. Składa się kolejno z wstawki chóralnej, wokalu Simony (nie-klasycznego, używa jedynie modu zwanego `curbingiem`), (nieudolnych imho growli) Marka Jansena, wokalu Simony i znów wstawki chóralnej, etc., etc.. Od mniej więcej połowy pieśń zmienia się nieco. Utwór jako całość jest bardzo zróżnicowany, często zmienia się rytm, melodia, po czym następuje powrót do poprzedniego rytmu lub melodii. Występuje także coś na kształt drugiego refrenu, który jest wykonywany przez Simone i chór żeński.
Simone i chór: Can we trust all the facts And believe that the fancied wise are just and needed? Do we want to rely on the views Of the righteous ones who are succeeding? If you look all around and you see All the things that are not meant to be Then you know it's time to let them go Ten sam `drugi refren` występuje też pod koniec piosenki, tuż przed ostatnią kwestią chóru po łacinie oraz wcześniej śpiewany solowo, tylko przez Simone. Następnie udziela się Simone, Mark i chór przeplatając się.
Simone: Your fury can no longer stand This hauteur will come to an end Looking for leftover friends is in vain You'll be alone again Mark: No more refusal Face it, slow down Simone: It is time for renewal And expect no miracles Chór: Expect no miracles when you're in an endless fall Simone: No regrets if you're leaving You're a true deceiver Chór: Accept the here and now Or regret will end up... Mas of justice, shield of menacing strength Will not bend, only break
Dalej znajduje się mój ukochany fragment piosenki, w którym wokal Simone przeplata się z chóralnym w jednym momencie tworząc jakąś całość, ale każdy śpiewa co innego.
Simone: Can't we respect, can't we neglect Chór: No respecting, so neglecting Simone: Those who are suffering in need of help? Chór: Those who suffer, needing our help Simone: You are the one I wouldn't like to become Chór: You are not one I would like to become Not at all in the end Hear our calling Simone: Carry me slowly In the depths of your life Chór: Fear the thunder Simone: Free me from barren fields And grey thunder lies Chór: Semblance Falling Simone: Under that grand façade The truth loves to hide
Monopoly on Truth jest przykładem tego, co zarzucam Simone – nietrzymania się klasycznego śpiewu, ale o tym dalej.
Storm the Sorrow Nic specjalnego, ale ujęła mnie chyba prostotą melodii i wokalu, Simone znów nie wysiliła się na zaśpiewanie tego klasycznie, używa jedynie (jak w większości utworów na tej płycie) znów `curbingu`. Zwrotka, refren, zwrotka, refren, wstawka Marka w duecie z Simone
So This is my life And you can't break me down Go I will decide Who can come in And heal my disease
A tutaj, co ciekawe, udziela się w duecie z Markiem gitarzysta Epiki - Isaac Delahaye. Burn it In flames Kill it And maim Why can't you see that you need to be freed?
Nie mogę jednak nisko oceniać tego utworu, ponieważ straszliwie dobrze mi się on kojarzy (osobiste odczucia i skojarzenia).
Delirium to trzecia trwająca dłużej, niż dwie minuty piosenka z tej płyty. Zaczyna się chóralnym `mruczeniem` damsko-męskim przechodzącym później w trzygłosowe `aaaa`, bardzo ładne zresztą. Całą wolną i spokojną piosenkę wykonuje Simone. Nie powala, dupy nie urywa, że tak się nawet wyrażę. Jedyne, co mnie zaskoczyło to fakt, że wokalnie schodzi bardzo w dół w momencie And all sou see collides. Przed ostatnim refrenem, a na wstawce wokalnej wchodzą nareszcie nieco mocniejsze gitary i tutaj solo na wiośle, występuje powtórzenie refrenu i piosenka kończy się tak szybko, jak się zaczęła. Taki uspokajająco-usypiający utwór.
Internal Warfare jest utworem `dedykowanym dla ofiar Andersa Breivika` (nie mam tutaj żadnego komentarza…). Zaczyna się w sumie agresywnie i słuchacz myśli, że będzie tutaj jakieś zaskoczenie, ale psuje to wrażenie dźwięk waltorni, typowo symfonicznego instrumentu, ew. występującego w utworach z gatunku folk/viking metal. Melodia nudnawa, wokal niczym nie zaskakuje. Może jedynie męskim chórem w bardzo ładnej wstawce i wysokim wokalem żeńskim w chórze pod koniec, w tle dość agresywna muzyka, później kawałek wokalu Marka i solówka gitarowa rodem z taniego power metalu.
Requiem for the Indifferent rozpoczyna dziwaczne zawodzenie i bliskowschodnia muzyka, by przejść w mocniejsze gitarowe brzmienie. Utwór właściwie chóralny, jedynie zwrotki śpiewane są przez Simone i Marka w momentach When silenie betrays na początku każdej z nich, jednak stanowi utwór tytułowy i perełkę płyty. Mnie osobiście zachwyca chór w refrenach. Jest to żeński dwugłos, a pod koniec każdego refrenu włączają się panowie w przeplatanym wokalu z paniami. Przed końcem znów udziela się Mark, na koniec ostatniego refrenu występuje podwyższenie skali przez jedną panią z chóru. W przerwach między wokalem energiczna muzyka.
Anima to imho zupełnie niepotrzebny utwórr - zapychacz całej płyty. Grany na fortepianie i (zdaje się) wiolonczeli nie robi jakiegoś powalającego wrażenia, a i nie łączy się nijak z następnym utworem, czyli
Guilty Demeanor, który to wykonuje znów Simone, Mark i chór. Simone śpiewa interesującą melodię, muzyka też należy do ciekawszych. Chór znów śpiewa po łacinie robiąc przerywniki między jednym, a drugim refrenem i zwrotkami. Nie jest to jednak utwór, który mógłby powalić na kolana. Znowu kończy się szybciej, niż się zaczął, a Simone znów nie pokazuje prezentuje swojego głosu w pełni. Jest to raczej piosenka, którą częściej omijam, niż odsłuchuję do końca słuchając tej płyty.
Deep Water Horizon rozpoczyna spokojna muzyka na gitarze i delikatny wokal Simone, lekko nawet `syczący`, ale bogaty w vibrato. Następnie włączają się bas i perkusja, a gitara pozostaje spokojna i grająca właściwie w tle, by zaraz zabrzmieć mocniej. Refren jest już śpiewany pewniej i mocniejszym wokalem Simone i chóru w tle, muzyka również jest mocna. Tak zostaje już do końca mimo, że w drugiej zwrotce znów słychać w tle delikatne brzdąkanie gitary. Nie powala jednak niezbyt skomplikowana melodia zwrotek, refren jest nieco lepszy. Przemawia do mnie jedynie trzygłosowa partia chóru:
Whatever lies ahead we will face tomorrow when every all delusions end i piękna, symfoniczna wstawka instrumentalna, po której występuje nudnawa solówka gitarowa.
Stay the Course to utwór w większej mierze wykonywany przez Marka, jednak między jego partiami wokalnymi przewija się Simone w duecie z inną panią (np. Follow through your goals) lub solowo (np. Stay faithful, prolong). Refren ma imho ciekawą linię melodyczną, interesujące `skoki` wokalne i tekst.
Deter the Tyrant jest utworem ciekawym poprzez zmianę rytmu i tonacji. Występują chóralne `dośpiewki`. Jest to jednocześnie jakby zwiastun śpiewu klasycznego u Simone, który będzie lepiej widoczny w następnych utworach. Objawia się przy śpiewaniu przez nią razem z chórem We condemn suppression.
Tutaj znów ujęłą mnie część śpiewana przez Simone i chór (w tle)
The lies you've spread For blood you've shed You'll have to justify Enslaved to reign Heartless, insane You'll have to pay the price.
Następnie po przeplatanym wokalu Marka z Simone i chórami występuje znów zmiana rytmu i delikatna muzyka kojarząca mi się z Bliskim Wschodem, jednak tylko chwilowo, bo zaraz znów powraca Mark i agresywniejsza muzyka. Utwór kończy się przedłużonym fragmentem We will commence i ucięciem przez chór wersu Your chance is now.
Kolejnym utworem jest Avalanche będący najciekawszym i moim najukochańszym na płycie `Requiem for the Indifferent. Rozpoczyna się niepozornie, spokojną muzyką i delikatnym wokalem Simone. Śpiewa ona melodię refrenu i kawałek jego słów, by zgrabnie przejść w zwrotkę śpiewaną nadal spokojnie, subtelnie. Zwrotka składa się z dwóch części, oddziela je od siebie muzyka na gitarze, dochodzą do tego perkusja i bas. Pod koniec drugiej części zwrotki, wokal jest już mocniejszy i pojawiają się pierwsze oznaki klasycznego wokalu. Dalej mamy do czynienia z growlem Marka i ponownie zwrotką w wykonaniu Simone. Mark znów śpiewa swoją kwestię, a Simone prezentuje piękne vibrato na fragmencie That day I cast so far behind, I’m moving oni zaczyna refren. Po nim zaczyna się najpiękniejsza imo część – chór i Simone śpiewają razem:
Degenerate the love and hate We should always ever keep in mind Our tragedy’s not far behind
po czym zostawiają Simone samą z pięknymi górami klasycznego wokalu z otwartego gardła w momencie
Kneeling in disaster!.
Dalej śpiewa Mark, po czym powtarza się piękny moment Simone i chóry:
Obliterate our past mistakes We should never lose sight or well find A travesty renewed in time Chasing ever faster,
by mógł nastąpić refren i zakończenie takie samo, jak początek (spokojniej zaśpiewany kawałek refrenu). Avalanche to wg. mnie jeden z najpiękniejszych utworów tej płyty i najbardziej zaawansowany technicznie zaraz po utworach `Nostalgia` i `Serenade of Self-Destruction`.
Serenade of Self-Destruction (wersja z wokalem) rozpoczyna się delikatną grą na fortepianie i lekkim jakby zawodzeniem Simone, który nabiera na chwilę mocy i gaśnie. Wchodzą instrumenty smyczkowe, następnie gitary i perkusja (podwójna stopa naturalnie!), a tuż po tej przygrywce chór męski, w którym za chwilę pojawiają się także żeńskie głosy, bardzo dynamiczne, później Mark Jansen. Gdy Jansen kończy swoją kwestię, znów pojawia się męski chór, któremu za moment będzie wtórował żeński. Następna kwestia Marka kończy się i do śpiewu przystępuje Simone przeplatając się z Markiem. Teraz ma miejsce najpiękniejsza wg. mnie melodia, muzyka i wokal w wykonaniu rudej wokalistki
Try me, don't deny me please embrace me in your peace I want to fly into the bright would you please guide my last goodbye why won't you lie with me, my light's ending on a night when I find, I'll take my final flight. Piękne, subtelne górne dźwięki bez spięć i pełne vibrato. Po tym następuje zwrotka śpiewana przez Simone i Marka, po czym znów cudowny refren. Po refrenie znowu ma miejsce motyw bliskowschodni i spokojny oraz dość niski wokal Simone. Zaraz potem występuje chór męski przeplatający się z żeńskim (ten dopowiada niektóre fragmenty)
For our faith we proudly die (For it we would die) four our sovereign all hell will arise (Hell will surely rise) We'll serve our cause in earning reward (Earning our reward) Collision of skies the ocean wept dry (Every ocean dry), a wszystko kończy inna od pozostałych kwestia Simone
Another's desperation flying through the emptiness as my degradation throws me out of line oraz refren. To drugi najbardziej zaawansowany muzycznie i technicznie utwór z tej płyty. Piękny w całości.
Twin Flames jest utworem, w którym wokalistka zespołu Epica ukazuje swoje wszystkie zdolności – będąc mezzosopranem koloraturowym dociera aż do dźwięku c3, czyli dźwięku typowo sopranowego (nie-mezzosopranowego) już w początkowej melodii. Piosenka zaczyna się muzyką na oboju (lub klarnecie), harfie i pianinie, po czym zaczyna śpiewać Simone. Jedynie dlatego, że Simone prezentuje tutaj całą swoją skalę (w górę; doły nie są jakieś powalająco niskie) przypadł mi do gustu ten utwór, cały jest bowiem baaardzo romantyczny, a w refrenie melodia jest nawet lekko nudnawa. W pozostałej części wokalistka prezentuje tylko swój mezzosopran, czyli wysoki głos o ciemnej barwie. ; ) Nie ma zaskakujących skoków, ani zmiany rytmu, co słychać w poprzednich utworach. Może jedynie to, ze ostatni refren śpiewa chór, a Simone tylko wtóruje swoim `aaooouuu`, co brzmi bardzo lekko i subtelnie, ale z drugiej strony lekko popowo.
Nostalgia to dopiero dzieło! Najbardziej zaawansowana technicznie (wokalnie) piosenka tej płyty! Klasyka, klasyka i jeszcze raz klasyka od początku do końca! Do tego cały utwór na wysokich dźwiękach! Tutaj słychać ten operowy wokal i niemalże całą skalę. Vibrato pełne i piękne, góry również cudowne i bez ścisku, najpiękniejszy utwór tej płyty, a obok niego `Avalanche`.
Podsumowanie: Moje zarzuty, czyli minusy, o których pisałam na początku: Wszystkie źródła opisujące muzykę tworzoną przez zespół Epica określają ją jako ` metal symfoniczny z kobiecym wokalem klasycznym`, czemu Simone skutecznie zaprzecza w większości utworów na tej płycie. Większość jest bowiem zaśpiewana z użyciem tzw. modu o nazwie `curbing`, który polega na powodowaniu jakby jęczenia melodii, co bardzo łatwo pomylić z wokalem klasycznym w tego typu muzyce. Oznacza to tylko tyle, że Simone Simons dała sobie spokój z techniką, co dla mnie nie jest zaletą ani jej, ani tej płyty. Do zarzucenia mam jeszcze sprawy tekstowe. Utwór ` Internal Warfare` jest kierowany do lub dla ofiar Andersa Breivika. Denerwują mnie takie nawiązania w muzyce do tego, co się obecnie dzieje, a Epica już nie raz wycina taki żałosny numer. Pierwszy zdarzył się przy dedykacji utworu `Facade of Reality` dla poległych 11.09.2001 r. w World Trade Center.
Plusy są następujące: dobry prolog, kilka naprawdę ciekawych, ciekawych do bólu kompozycji, a do tego kilka razy utrzymany ten klasyczny wokal Simone, który wg. mnie zawsze był ogromną zaletą utworów Epiki, szkoda, że w większości sobie odpuściła.
Na koniec chciałabym prosić o brak zgryźliwości przy czytaniu i komentowaniu. No to dzięki. Narkoza.
|