Ogłoszenie


KONTAKT:
rockmetalforum.pun.pl@gmail.com
GG: 6338022

#1 2012-11-10 14:38:26

 Rob

User

7516038
Call me!
Zarejestrowany: 2012-10-03
Posty: 480
WWW

Killing Joke

http://userserve-ak.last.fm/serve/_/15105175/Killing+Joke.jpg


Tak naprawdę nie chciałem zakładać tego tematu, ale niejako muszę. Zabójczy Żart to zespół niezwykły, nie z tego świata, tak jak Jeremy "Jaz" Coleman, człowiek zagadka, nie do rozgryzienia. Taka jest też jego muzyka. Zespół niesamowity, wpływowy, niezmiennie atakujący, wylewający i eskalujący w sobie całe zło tego świata, tak jak jego lider wraz z wypluwającymi wersetami na kolejnych krążkach starający się udowodnić cala swoja niechec do tego swiata, przedstawiac jego atomową niemoralność i zepsucie, tym samym ukazującym niepojętą wręcz egzaltację, nie z tego świata. Przedstawiajac to bardzo eskpresyjnie. Wystarczy posłuchać niektórych kawałków by to chwycić zwłaszcza z nowego okresu grupy od lat dziewięćdziesiątych, gdzie do transowości pierwszych płyt dołożona została cegiełka z napisem spopielenie, cegiełka z obozu w Auschwitz chciałoby się rzec. Noszaca w sobie pewne znamiona nasaczone bolem, niezasklepione i wciaz ciezkace tudziez nawet ropiejace rany.

Zespoł powstał w okolicach roku 1978, mowi sie tez o 1979. Założył go Jaz wraz z perkusistą grupy Paulem Fergusonem, wkrótce po zawirowanych castingach do skladu wcieleni zostali gitarzysta Kevin "Geordie" Walker i basista Martin "Youth" Glover, który na starajac sie o posade w KJ w dzisiejszych czasach zostalby posadzony o stalking. Pierwsza epka zostala wydana w 1979 roku, Turn To Red, nagrana za kase ktora zdobyla uwczesna dziewczyna Colemana dajac dupy, no coz, i tak mozna. Miesiac potem Turn To Red zostala wznowiona o jeden utwor i wyszla w postaci Almost Red.

Nazwa zespolu, powstala niejako z zafascynowania polityka tak naprawde oznaczac miala hipokryzje nas samych, smianie sie z samych siebie, zdawanie sobie sprawy z braku wyjscia z beznadziejnej sytuacji w ktora poniekad wtepnelismy sami, nie wiemy jak sie z niej wydostac a tak naprawde nie za bardzo sie tez na to pisalismy. Cos jak prosba najlepszego kumpla by pojsc do lozka z jego brzydka pryszczata siostra, tylko ze poczas szczytowania zdajemy sie dopiero sprawe co my tak wlasciwie i po co to kurwa(?) robimy. Przyklad irracjonalny na potrzeby edukacji ofc. W zespole jak tlumaczyl Jaz chodzilo przede wszystkim o muzyke, olbrzymi ladunek emocjonalny, ladunek ktory wraz z przetwarzeniem go na dzwieki mial eksplodowac, byc bomba atomowa w centrum ktorej, w transie znajduja sie sami sluchacze i to oczywiscie mialo swoje przelozenie, niestety nie wszyscy byli godni by taki stan rzeczy zrozumiec. O pierwszych koncertach w Stanach nie bede wspominal.

Po pierwszych zawirowaniach, nieciekawych poczatkach, pewnego niezadowolenia z granych koncertowi czy gryzienia sie z prasa przyszedl czas na debiut s/t datowany na 1980 rok. Ktory podobnie jak i zespol nie mial latwego zycia, zwlaszcza w prasie, posadzenia o nazizm, ignoracja dziennikarzy i brak pomyslu na to gdzie owa muzyke zaszufladowac a ktora wywarla wplyw juz kilka lat pozniej na zespoly pokroju Sisters Of Mercy, Young Gods, Head Of David w koncu na Nirvane, Metallike czy Faith No More czy rowniez potem Godflesh, zreszta Justin Broadrick twierdzi po dzis dzien ze gra post punka. Nie wspominajac o wiekszej egzotyce jak nasza polska Armia czy portugalska Mao Morta. Moze nawet Rammstein pozyczajacy tez co nie co od Kraftwerk i Depeche Mode. Oczywiscie korzeni tego zespolu (mowa juz o KJ) nalezaloby szukac w okolicach punkowych rzeczy, fali w UK z Sex Pistols czy The Clash + graniem Joy Division ale jak podkreslal Jaz, nie to bylo wzorcem. Jaz mial wizje i staral sie ja w taki sposob wlasnie przeistoczyc. Jak dla mnie debiut to oczywiscie moze nie tyle pieprzone opus magnum tego zespol, ale na pewno jedna z lepszych rzeczy w latach 80 z tych ktore wskazywaly niejako na inspiracje nurtem industrialnym i wielkim fuck off. Zreszta
wiele cierpkich slow dla tego swiata i nie tylko Jaz uzywal w wywiadach, wiec jakis wspolny czlon by sie znalazl. Wystarczy posluchac z tej plyty Wardance, by wiedziec tez co autor mial na mysli. Szokowac i byc w opozycji. Przedtem nikt tak nie gral. No i jezeli nie byl to soundtrack do konca swiata to na pewno do konca twojego zycia, autoironia, amen.

W 1981 wydany zostal drugi album What's THIS For...! przyniosl muzyke bardziej brudna, mechaniczna mozna by powiedziec, ale rownie transowa. Podczas jej prac nie szczedzono na prochach i kwasie o czym sami mowili muzycy, i te inne stany swiadomosci, negatywne stany wlasciwie mialy doskonale odzwierciedlenie w tym co ten album soba prezentowal. Fall Of Because do dzisiaj mnie niszczy swoja rytmika i wrzaskliwym refrenem, album bardzo ciagnacy w strone no wave'u swoim chaosem bo ciezko mowic by skopana nieco produkcja tej plyty, wylozenie sekcji na pierwszy plan i schowanie gitar pomagalo w gitarowym jazgocie wlasnie. Po tym albumie nastapil nieco lagodniejszy okres w prawie 40 letnich dziejach tego zespolu, na dobre kilka lat. I tak o ile debiut byl wizja konca swiata, tak What's THIS For...! to czysty post-apokaliptyczny klimat, zjadanie sie wzajemnie przez ludzi, upadek moralny, atawistyczne poczatki, niszczace psychike leki przed jutrem, zlo pierwotne, chaos i nieporzadek. Gwoli inspiracji nie bez powodu Broadrick nazwal pre-Godfleshowy twor jednym z kawalkow z tej plyty, Fall Of Because ; )

Lata 1982 i 1983 to lata troche zawirowane. Jaz spierdala do Islandii w poszukiwaniu nie tylko zaginionej Atlantydy, zglebiania wiedzy w zakresie archeologii i odpoczynku przy jednoczesnym poszukiwaniu sensu zycia i uleganiu fascynacjom mistycyzmu, ale jak wiesc glosi spierdala tam przed nadchodzaca apokalipsa (co uczynil rowniez w roku biezacym uciekajac nie wiadomo gdzie a znajdujac sie na Saharze, a ze jest typem
czlowieka stroniacym od technologii - internetu i telefonii komorkowej to sieje niepewnosc w umyslach ludzi ktorym mu na nim zalezy hehe). Kiedy na dobre Jeremy powraca do skladu Killing Joke, za burte wypada Youth i zastepuje go nie kto inny jak Paul Raven, obecnie juz niestety nieboszczyk, znany z pozniejszej wspolpracy z Prong (plyty Rude Awakening i Cleansing), czy Ministry (rokendrollowe Rio Grande Blood, The
Last Sucker, co najdziwniejsze bez niego Ministry sie na ostatniej plycie posypalo). Rok 1983 to tez podroz zespolu na wyspe kamiennych twarzy w celach archeologicznych podpieranych biblijnymi cytatami, wersetami czy czym tam jeszcze w poszukiwaniu poczatkow cywilizacji, wedlug ktorych Jaz wierzyl jakoby ludzkosc pochodzila od obcych pozaziemskich cywilizacji. Ferguson zwial z kolei do Egiptu gdzie mieszkala jego rodzina.

W 1985 ukazuje sie wazny album w calej dyskografii grupy - Night Time, badacy jednoczesnie rozwinieciem bardziej melodyjnego stylu znanego z Revelations (datowany na 1982 o czym nie wspomnialem wyzej uznajac ze nie ma sensu hehe, nagrany jeszcze z Youthem) i swietnie przyjetego przez prase Fire Dances, w 1983 roku, jednak juz z Paulem Ravenem w skladzie. Album poza wieksza melodyjnoscia przynosil wieksza mistyke w utworach i odwolanie sie do muzyki rytualnej, plemiennej wrecz. Aczkolwiek owe fascynacje prymitywnymi ludami przejawialy sie juz na Revelations, motyw w takim Pandys Are Coming chociazby. Night Time byla jednak zaprzeczeniem pokazywania fuck off dla swiata i calemu temu wynaturzeniu, szla po prostu z duchem czasu, byla i jednoczesnie nowa plyta Killing Joke i jednoczesnie nia
nie byla odbiegajac od standardow wyznaczanych na samym poczatku. Nie da sie ukryc ze kawalki na niej zawarte mialy co jak co charakter nieco taneczny o czym daje znac utwor tytuowy, ale nadal byly to utwory dosc chlodne, geste i duszne mimo swojej chwytliwosci przepelnione tez gorycza i smutkiem jak najwiekszy hit grupy - Love Like Blood. No i nie da sie tez ukryc pewnego wplywu na to co zrobil z ta plyta Raven, a
zwlaszcza jego funkujacy groove i to jak wplynelo to na dalsza muzyke, i wcale nie mam na mysli tutaj KJ, ale odnosnikow poszukajcie sami. Ale Night Time to nie tylko Love Like Blood, to takze Eighties o ktory z Nirvana procesowal sie zespol w sprawie podpierdolenie glownego tematu, riffu. Jaki bylby final tej sprawy tego juz sie niestety nigdy nie dowiemy bo Kurt Cobain mial wielkie szczescie ze strzelil sobie w leb i na pewno nie z tego powodu.

Tanecznosc Night Time rozwinieta zostala na wydanej rok pozniej Brighter than a Thousand Suns, album mozna rzec new romanticowo-popowo-lekko new orderowy bez zamilowan jednak do tych fajnych ckliwych melodii jak w wypadku zespolu Sumnera, Hooka (ten ostatni IMHO zwariowal ale o tym kiedys) i Morrisa. Przebojowosc jest tutaj stonowana. Nie da sie tez zaprzeczyc ze do poziomu i luzackiego podejscia na takiej Low-Life,  czy szeroko-inspirujacej Technique zwlaszcza, droga swietlna, jednak Brighter to po czasie dobra plyta, broniaca sie lepiej niz Outside The Gate i na pewno nie jedna z czarnych owiec w dyskografii bo ta jest tylko jedna. Ale ta plyta to nie tylko New Order, dla podkreslenia - sladowej ilosci. Takie zamilowanie do melodyki Duran Duran pojawia sie z kolei w A Southern Sky. Zespol mimo pojawienia sie
syntezatorow, bardziej piosenkowatego charakteru i dziwnych, mniej agresywnych, mrocznych partii wokalnych Colemana wyszedl z tego obronna reka, takie utwory jak Adorations, Sanity, Goodbye To The Village swiadcza tez o tym ze zespol nie zatracil swojego stylu przy jednoczesnej uleglosci z zewnatrz. O ile o jakichkolwiek swiadomych inspiracjach moze byc mowa. I do tej plyty radze podejsc z dystansem, bez
jakichkolwiek zlych autosugestii.

Jak w kazdej dobrej sielance wszystko predzej czy pozniej zaczyna sie sypac tez tutaj. Raven i Ferguson w obliczu nowego albumu postawili na dezercję i w latach 87-88 roku dalsze funkcjonowanie zespolu wisialo na wlosku, efektem prac nad nowymi kawalkami byl wydany
rok pozniej Outside The Gate, pokazujacy nadal piosenkowe oblicze tego zespolu jednak... album mocno sredni, najmniej zabojczy ze wszystkich z uwzlednieniem procentowej zawartosci Killing Joke w Killing Joke. O ile pierwsza czesc tej plyty jeszcze daje rade o tyle jej koncowka juz strasznie nudzi. A eunuchowo-klasyczna wrecz koncowka tytulowego kawalka mnie nie przekonuje. Posluchac-zapomniec i nigdy nie wracac. Co do skladu, Raven opuscil zespol po nagraniu partii do tego albumu, niesety atma byla tak gesta i nie dalo sie tam chyba oddychac swiezym powietrzem do tego stopnia, ze jego wklad nie zostal nigdy w ten album uwzgledniony. Moze nie chcial miec z nim nic wspolnego co mozna w sumie zrozumiec. Az dziw bierze ze w 2007 roku, na jego pogrzebie, gdzie spotkali sie wszyscy oryginalni czlonkowie, mam tutaj na mysli
glownie Youtha, cala 4 zdecydowala sie by w roku nastepnym zagrac znowu razem, ale o tym za jakies dobre kilka chwil.

Rok 1990 to nagranie powrot na dawne dobre tory (ale i tez pewien niepokoj, przenosiny Jaza i jego rodziny do Nowej Zelandii), po zlych czasach nadszedl mimo wszystko okres bedacy kontynuacja tego co bylo najlepsze na What's THIS For...! z uwzlędnieniem plemmienego czynnika znanego chociażby na Fire Dances. Nowym perkusista zostal Martin Atkins znany chociazby ze wspolpracy z Public Image Ltd. na kultowym już Metal Box czy też w tamtym czasie, z Ministry (jak i pozniej juz podczas dezercji Colemana do Nowej Zelandii z Murder Inc. w ktorym udzielili sie tez Ferguson czy Walker). Industrialne wplywy, ciezar, post apokalipsa znowu daly o sobie znac i tym razem, i tym razem juz
pelnej krasie w postaci Extremities, Dirt And Various Repressed Emotions, jedno z dziel wybitnych, dzieki pracy bebnow Atkinsa nadajacych mu nowego wymiaru, ciezaru i pewnego rodzaju mistyki zarazem, wystarczy posluchac takiego Intravenous czy Inside The Termite Mound by poczuc pierwotna sile tego albumu. Zaraz powrot na post punkowe tory ale i rozwiniecie stylu muzyki industrialnej, halasu, mistyki owiewajacej ten zespol z tlustych poczatkowych lat osiemdziesiatych. Reedycja tego albumu zostala poszerzona o The Party i The Fanatic, ten drugi moze kojarzyc sie nieco z Bauhaus czy nieco zapomnianym, Cancer Barrack, zwlaszcza dziwna sciezka wokalna Colemana moze budzic skojarzenia. Szkoda ze ten kawalek nie znalazl sie na pierwszym wydaniu, moge to poniekad zrozumiec, odstawalby poniekad swoja melodyjnoscia od reszty a lekko orientalny riff moglbym zapowiadac to co mialo nadejsc...

Cztery pieprzone lata zajelo czekanie na kolejna plyte i co najwazniejsze, warto bylo czekac jak nigdy dotad. Pomijajac kontekst i Raj utracony Miltona oraz rozpad zespolu i jego reaktywacje z racji pewnego wypiecia sie na zespol Jaza, Pandemonium to dzielo przerazajace i wybitne. Troche jak wedrowka do dziala maniaka zafascynowanego roznorakimi kulturami, mozliwe ze do samego umyslu Colemana ktory nie stronil od
takich wlasnie fascynacji. Nagrywana w piramidzie Cheopsa (W komorze Króla) i bedaca monolitem czasow starozytnych z nowoczesnoscia, plyta ktora tak naprawde moglabyc pewnym lacznikiem miedzy cywilizacjami. Mieszanka elektronicznych patentow i plemiennej rytmiki na tym albumie po prostu powala, transowa rytmika takich kawalkow jak tytulowy chociazby potrafi zahipnotyzowac i doslownie odjechac. No i jeden z najbardziej znanych kawalkow, jak i riffow wszechczasow w ogole - Millenium. Prosta zagrywka smakujaca jednak jak nic przedtem i nic potem. Co tez jest warte odnotowania, do skladu wrocil Youth, ktory zastapil Ravena, a ktory to przeszedl do Prong. Coleman wraz z uplywem czasu stawal sie tez wokalnym diablem o zachrypnietej barwie wypluwajacym z siebie potezne wersety, cale narastajace zlo tego swiata.

W dwa lata od plyty bedacej Opus Magnum w ich dzialalnosci pojawilo sie dosyc ironiczne zaatytulowane Democracy, album z dosyc podnioslym Savage Freedom, akustycznym Lanterns, dosyc refleksyjnym Prozac People wskazuje na nieco lagodniejsze oblicze zespolu, ale jednoczesnie nie odbiegajacym od tego co zaprezentowal zespol na Pandemonium dwa lata wczesniej za sprawa takiego kawalka jak Aeon. To nadal bestia ktora zapadla w sen na kolejne 7 lat. Wartym odnotowania jest rowniez bonusowy kawalek singla pilotujacego Democracy zatytulowany Mass, szalenczo opetanczy i taneczny, bez watpienia wielka szkoda kolejnego utworu nie znajdujacego swojego miesjca na pelnym wydawnictwie. Mam
wielka nadzieje ze Jaz i jego ekipa zbiora kiedys te kawalki ze stron B singli do kupy i zdecyduja sie na ich wydanie.

Po dluzszej przerwie spodowodowanej checia poswiecenia sie Jaza sztuce w postaci kompozytorskiej, tworzenia oper i muzyki klasycznej etc. Zespol w 2002 rozpoczal nagrywanie, by roku pozniej wydac zupelnie nowy, album zatytulowany po prostu Killing Joke. Do skladu wrocil rowniez Paul Raven. Problematyczne bylo jednak obsadzenie miejsca za perkusja, do tego celu zespol zapraszal roznych muzykow sesyjnych jak John Dolmayan, Danny Carey czy Dave Grohl. Ostatecznie wszystko zarejestrowal Dave Grohl i przyznam sie szczerze ze byl to najlepszy wybor jakiego mozna bylo tylko dokonac, a lider Foo Fighters nigdy wczesniej ani pozniej ani tez jego partie nie brzmialy tak poteznie jak na tej plycie, o sile pieprzonego buldozeru taranujacego uszy sluchacza. Mial facet pare. I to dzieki niej ten album jest miedzy innymi taki wyjatkowy. Dodatkowo gitarowe riffy walkera brzmia nadzwyczajnie swiezo, mistyczna, plemienna potega Death & Resurrection Show gdzie Jaz brzmi jak jakis wodzirej imprezy wydanej z okazji konca swiata w jakims odizolowanym bushu po prostu powala, motoryce i furii zawartej na Asteroid nie mozna sie po prostu oprzec, kroczace kroczace Loose Cannon czy Total Invasion z okazji wybuchu wojny w Iraku po prostu przenika, przeniknal tez go Darski nagrywajac z Behemothem bardzo fajny cover tego utworu. Wrzynające się riffy z Seeing Red, Blood On Your Hands czy Inferno (bonus) to klasa sama w sobie. No i melodyjne Zennen (bonus) oraz You'll Never Get To Me swiadczace o tym ze zespol nagral kiedys Night Time a sklonnosci do melodyjniejszych fragmentow nie zginely nigdy. Obok tej plyty po prostu nie da sie przejsc obojetnie, ja nie moge tym bardziej majac pewien sentyment. A sentyment decyduje o niepowtarzalnosci.

Na kolejna plyte przyszlo czekac tylko 3 lata, ale mimo wszystko wydana wówczas Hosannas From The Basements Of Hell (dosyc wymowny tytul ale o tym za chwile) zrobila wrazenie dosyc piorunujace, nie tylko na mnie, jest wielu ktorzy przyznaja ze to najwieksze osiagniecie zespolu. Swietna produkcje, znana z Killing Joke zastapiono teraz metoda nagrywania z debiutu na 16sladowym magnetofonie, tym razem na zywo bez poprawek. Zespol do przygotowania nagran obral sobie jako punkt czeska Prage. Na albumie zreszta slychac partie Praskiej Orkiestry Symfonicznej (na perkusji zagral Benny Calvert) zwiazany do tej pory, co podkresla tez wyksztalcenie Colemana jako dyrygenta i niezlego kompozytora. Album piwniczy, bardziej brudny od 3 poprzednich albumów, kojarzyc sie moze troche z Boska Komedia Dantego czy obrazami Bosha, przy sluchaniu zreszta kazdy jakies swoje skojarzenia moze miec, ale potegi i klasy takiemu utworowi jak Invocation ujmowac nie mozna. No nie da sie i tyle, to truizm a truizmow sie nie dowodzi.

Po dwoch latach od wydania tej plyty, 20 pazdziernika 2007 roku, bedacy juz poza skladem, ale majacy olbrzymi wklad w historie tego zespolu zmarl po problemach z serduchem Paul Raven, ktory wowczas zasilal szeregi Ministry Jourgensena nagrywajac z nim Rio Grande Blood i The Last Sucker. Obecni na pogrzebie bylego basisty Ferguson i Youth zdecydowali sie o powrocie do zespolu i reaktywacji go w oryginalnym skladzie co
zaoowocowalo wydana pod koniec 2010 roku plyta Absolute Dissent. Album bedacy mieszanka stylow podzielil nieco fanow, pojawily sie zarzuty o nierownosc i inne tego typu pierdolenie. Moim zdaniem album to po prostu dobra wypadkowa stylu znanego z Democracy poruszajacego sie w nieco bardziej melodyjnym rejonie z bezkompromisowoscia Killing Joke z 2003 o czym swiadczy juz napedzany wybornym riffem The Great Cull, czy kawalek ten jest autoironia? Nie mam pojecia, ale swego czasu European Super State, swoja droga kawalek bardzo radiowy czesto byl puszczany w trojce o ile sie nie myle. Co do reszty, wartym odnotowania są np. This World Hell gdzie Jaz brzmi jakby z piekla rodem wypluwajac slowa refrenu, nieco melancholijny niejako holdujacy zmarlemu koledze The Raven King i dubowy, czilujacy Ghost of Ladbrooke Grove podczas ktorego chcialby sie akuratne chillum zapalic ; ). No i to byloby na tyle, jest to material zdecydowanie bardziej melodyjny od poprzedniczki, mniej transowy, hipnotyzujacy, zawierajacy w tym wypadku az 13 kawalkow wliczajac w to bonusowy Kali Yuga. Zapewne po dwoch latach od powrotu (oficjalnie sklad zaczal nagrywac w 2008) taka plyta byla tez czesciowo efektem przyniesionych demowek bylego/obecnego basisty i producenta Glovera "Youtha".

Na kolejny album nie trzeba bylo dlugo czekac, poltora roku w wypadku tego zespolu to rzecz nieslychanie rzadka, jesli wierzyc slowom Jaza ktory mowil na lamach Teraz Rocka ze Killing Joke jest tworem ktory najlepiej sie sprawdza gdy na swiecie trwa jakas wojna i ze nowa muzyka pojawia sie z czestotliwoscia narastania zlosci, nienawisci do tego swiata w samym muzyku, to musi byc jej nieslychanie duzo a obecne czasy musza byc naprawde jednymi z bardziej spierdolonych w jakich ten wiekowy juz imho czlowiek zyje. Na domiar zlego w roku 2013 maja pojawic sie dwie plyty tego zespolu, a potem zapewne nastapi koniec swiata. Ale wracajac do nowej rzeczy. MMXII ukazala sie w kwietniu tego roku i zawiera 10 kawalkow + 2 bonusy, jest swoista kontynujacą  poprzedniego krazka a podczas sesji do tego albumu powstalo az 26 kawalkow ; ) 2 kolejne pojawily sie w postaci bonusów (New Uprising oraz Penny Drops). Tym razem patrzac juz na same tytuly kawalkow nielatwo uniknac politycznego kontekstu no i tytul tej plyty tez jest bardzo wymowny (Apokalipsa, plucie na korporacyjne stery i uciski). Po wiecej odsylam do
wikipedii, nie chce mi sie tlumaczyc ani przepisywac. Wspomne jeszcze tylko o kawalku pilotujacym, In Cythera, odstaje od reszty za sprawa wokali Colemana, troche w duchu kawałków zawartych na Night Time, mniej jednak taneczny na ten przykład, a bardziej posępny, mroczny, jednakze sentymentalny co sluchac niejako w glosie Jeremyego. Kompozycja ta jest dla MMXII tym czym byla na Absolute Dissent European Super State, bardziej popowym obliczem wspolczesnej reinkarnacji tej grupy i jak na moje, jednym z piekniejszych kawalkow jakiekiedykolwiek nagrali. Na zakonczenie garsc informacji: wspomnialem ze w sierpniu niektorym fanom i nie tylko zadrzaly kosci z racji info o zaginieciu Colemana, na szczescie facet znalazl sie caly i zdrowy, tutaj wiecej wiadomosci na ten temat

http://www.guardian.co.uk/music/2012/au … resurfaces ; )

Czy ktoś mi w tym temacie odpowie? ; )

Ostatnio edytowany przez Rob (2012-11-10 15:31:23)


Ssać-wykazywać brak predyspozycji w jakiejś dziedzinie.Ssanie to niedostateczna realizacja założonego konceptu.Porywać się z motyką na słońce.Przyjmować na siebie obowiązki,których nie jest się w stanie spełnić.Nieudolnie wykonywać swoje obowiązki, założenia,nieudolnie realizować koncept.Ssanie wiąże się z uczuciem wstydu,niepełną realizacją pomysłów i brakiem obiektywnej oceny swojego działania.

Offline

 

#2 2012-11-11 09:09:32

margoQ

SPAM-terrorystka

Skąd: z Szafy
Zarejestrowany: 2010-01-23
Posty: 2746
Ulubione zespoły : Wyjce Kościelne
LastFM: www.lastfm.pl/user/margoQ
WWW

Re: Killing Joke

A nie było już tego wątku? O.o

Aż nie wierzę!...

Po koncercie na Sonisphere zasługują na najwyższe peany pochwalne.
Oczywiście nie muszę pisać (bo na pewno gdzieś w tym prze-długim tekście to ująłeś ), że muzyka "Żartownisiów" stanowi muzyczną inspirację dla wielu muzyków, w tym o "plagiat" jednego z utworów podejrzewany był sam Kurt C. (ofc, chodzi o: http://www.youtube.com/watch?v=x1U1Ue_5kq8) a od http://www.youtube.com/watch?v=TnpwuRlXbhk nazwę wziął inny zespół ; )


... Która to wypowiedź mnie znudziła, albowiem nie była o mnie :foch:
                                                                                                  http://userserve-ak.last.fm/serve/126/43815557.gif

Już się nie mogę doczekać aż ujrzę głębię swego zwyrodnienia

Offline

 

#3 2012-11-11 15:05:12

 Rob

User

7516038
Call me!
Zarejestrowany: 2012-10-03
Posty: 480
WWW

Re: Killing Joke

No! Na Ciebie MargoQ zawsze można liczyć ; *

Co do Nirvany dodam, że jest to rzecz jasna utwór Come As You Are, no i fajnie, że wspomniałaś o genezie nazwy germańskich gothów z Love Like Blood a który ja w zapisie (tworzylem ponad tydzien codziennie po troche hehe) pominąłem podając tylko Fall Of Because, związany bardziej z indrustrialem niż gothic rockiem , co tylko świadczy o szerokich inspiracjach i wpływach na późniejszą muzykę Killing Joke ; )


Ssać-wykazywać brak predyspozycji w jakiejś dziedzinie.Ssanie to niedostateczna realizacja założonego konceptu.Porywać się z motyką na słońce.Przyjmować na siebie obowiązki,których nie jest się w stanie spełnić.Nieudolnie wykonywać swoje obowiązki, założenia,nieudolnie realizować koncept.Ssanie wiąże się z uczuciem wstydu,niepełną realizacją pomysłów i brakiem obiektywnej oceny swojego działania.

Offline

 

#4 2012-11-12 18:32:19

 Izlude

Kierownik działu Metal

Skąd: Xiron Darkstar
Zarejestrowany: 2010-10-14
Posty: 2234
Preferowany styl: sabbatical devilucifer metal

Re: Killing Joke

Po pierwsze: ciekawie kto przeczyta pierwszy post w całości

po drugie: moja przygoda z Killing Joke zaczęła się (i zakończyła) gdy parę lat temu (chyba 2009) zaciekawiłem się terminem cold wave. Wówczas to pewien typ wymienił mi między innymi KJ, a że ta nazwa już parę razy obiła mi się wcześniej o uszy to postanowiłem go obadać. No i posłuchałem debiutu. Cholera wie czy to jakiś cold wave czy nie, ale album okazał się ciekawym graniem, choć jakby nie patrzeć - niezbyt w moim guście. Dlatego też swoją znajomość z nimi ograniczyłem do pierwszego albumu, z którego najbardziej w pamięci mam The Wait (swego czasu podany też w wersji Metalliki). Może kiedyś coś innego posłucham.

Offline

 

#5 2012-11-12 21:34:39

 Rob

User

7516038
Call me!
Zarejestrowany: 2012-10-03
Posty: 480
WWW

Re: Killing Joke

No to tego typa możesz zaorać bo na debiucie nie ma mowy o żadnym cold wave a jesli już to są tego śladowe ilości, śladowe ilości syntezatorow znaczy sie, tutaj jest post punk i industrialne przytloczenie, cold wave zwany tez u nas nieco mylnie zimna fala klasyfikujaca np. taka Republike czy Siekiere na Nowej Aleksandrii to nie to samo co post punk, ktory lezy dalej od darkwave'u np. I sama nazwa wskazuje ze to inne terminy. Wyznaczikiem sa syntezatory. Co do sprawdzania to mysle ze rzeczy wydane juz od samego 1990 roku powinny Ci bardziej lezec.

ofc zimna fala w pl to pewien zbior, zawierajcy w sobie post punk, mylnie bo sa to dwa inne zbiory, tak jakby ktos nie zrozumial tego co napisalem, no...

Ostatnio edytowany przez Rob (2012-11-12 22:33:48)


Ssać-wykazywać brak predyspozycji w jakiejś dziedzinie.Ssanie to niedostateczna realizacja założonego konceptu.Porywać się z motyką na słońce.Przyjmować na siebie obowiązki,których nie jest się w stanie spełnić.Nieudolnie wykonywać swoje obowiązki, założenia,nieudolnie realizować koncept.Ssanie wiąże się z uczuciem wstydu,niepełną realizacją pomysłów i brakiem obiektywnej oceny swojego działania.

Offline

 

#6 2014-04-03 21:53:38

 Rog3r

The King of Biscuits

6439790
Skąd: Nowy Sącz
Zarejestrowany: 2010-09-11
Posty: 2786
Preferowany styl: Disco w rytmie Polo
WWW

Re: Killing Joke

W chuj niedoceniany zespół mam wrażenie. Ich dyskografia jest bardzo różnorodna, zwłaszcza od lat 90-tych wzwyż. Najlepiej właśnie wchodzą mi albumy z tego okresu, czyli Pandemonium, Hosannas From The Basement Of Hell, Democracy i Killing Joke. Na tych płytkach odnajdujemy poszukiwania stylistyczne i eksperymentowanie, z którego zespół wychodził obronną ręką, brzmi to bardzo świeżo i nowatorsko, czasami nawet trudno uwierzyć, że to ciągle jest ten sam zespół.

Płyty z lat 80-tych troche mi się zlewają i osobiście brakuje mi na nich oryginalności. Ale jeżeli już bym miał wybierać, to stawiam na Nightime. Ale to pewnie z racji dużej ilości przebojów.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.doradcy09.pun.pl www.wojna-feudalna.pun.pl www.grafamargo.pun.pl www.geouwr.pun.pl www.miasteczkoggc.pun.pl