User
Nagle? Od Burn my Eyes to The Blackening było jedyną sluchalną płytką MH, no to co w tym dziwnego, że oczekiwałem raczej dalszego rozwijania zajebistej formuły z blackening (która swoją drogą miała chyba największe noty u krytyków w historii zespołu, co na pewno przełożyło się na sprzedaż), a nie powrotu (nie całkowitego, ale jednak) do mallcorowego grania z burning red czy superchargera? Nie jestem fanem tego bandu, ale Burn My Eyes uważam za klasykę a i przedostatniej płytki słuchało się bardzo w chuj miło.
Offline
weedthroaster napisał:
Nagle? Od Burn my Eyes to The Blackening było jedyną sluchalną płytką MH
A Through the Ashes of Empires? The Blackening było dojrzalszą kontynuacją właśnie tego albumu. Takie kawałki jak Imperium (!), Elegy czy Left Unfinished to mocne maszinhedowe walce. Chyba nie zestawisz tej płyty z nu-metalowym Superchargerem?
weedthroaster napisał:
a nie powrotu (nie całkowitego, ale jednak) do mallcorowego grania z burning red czy superchargera?
Ja na nowym albumie za cholerę nie słyszę podobieństw to tych dwóch krążków... Wystarczy porównać same gitary, przecież na na TBR i Supercharger praktycznie nie było solówek (o ile mnie pamięć nie myli).
weedthroaster napisał:
Burn My Eyes uważam za klasykę a i przedostatniej płytki słuchało się bardzo w chuj miło.
Tutaj się zgadzam. W sumie za jedyną słabą płytę MH uważam The More Things Change... Która po za chyba 3 utworami ciągnie się jak flaki z olejem. Już wolę od niej Superchargera i The Burning Red, jakoś nu-metal nigdy mnie specjalnie nie drażnił.
Offline
User
no dobra, tru de eszes było niezgorsze, ale do następnika nie ma jej co porównywać, za dużo zwolnień i smród z Superchargera wyczuwalny. A propos supercharger, to słuchałem tej płytki kiedyś na zmianę z System of a Down i Slipknot (uwaga! to NIE był komplement!). A nowy album to straszne zadzierzgnięcie zwieraczy na zasadzie "co ludzie powiedzą jak dalej bedziemy grali ciężko?". Nie tędy droga.
Offline
BialyMurzyn
W nowym albumie ładnie grają gitarki, a co najważniejsze Robb nie wyje tak jak zdarzało mu się na wcześniejszych płytach. Nie uważam tej płyty, za jakieś straszne złagodzenie. Jest tylko lekko łagodniejsza od poprzedników. Nie jest do The Blackening, ale płyta nie jest zła.
Offline
Hiss
Ja bym powiedział, że ta płyta jest przystępniejsza w odbiorze i tyle. Wpada w ucho i można słuchać raz za razem.
Ostatnio edytowany przez XerX (2011-10-26 21:31:00)
Offline
User
"Przystępniejsza w odbiorze"? Nie wiem co to za tłumaczenie jakości muzyki, ale zupełnie do mnie nie trafia.
Tłuste brzmienie wiosny nie czyni, aczkolwiek pewnie kupię w końcu ten album, cobym miał komplet.
Offline
Hiss
Czy ja wiem czy to ma tłumaczyć jakość muzyki... Chodziło mi o to, że na Locust są chwytliwe, melodyjne kawałki. O, albo ten utwór, w którym śpiewają dzieci muzyków, po prostu fajnie i miło się tego słucha.
Offline
Ja porównywał nie będę ze starszymi wydawnictwami bo nie znam jakoś nie wiadomo jak ich twórczości, ale mogę napisać, że nowa płyta na długo zagości w moim jadłospisie. Zajebiście mi się podoba całość a w szczególności "Be still and know", "Locust", "This is the end" i "Who we are"
To nie ja ociekam zajębistością.
To zajebistość ocieka mną aby być bardziej zajebistą.
Offline
Hiss
No to posłuchaj jeszcze dwóch poprzednich albumów. The Blackening uchodzi za ich opus magnum, Through the Ashes jest albumem, który wyniósł ich na salony.
Offline
są tak melodyjne jak ten? a jak z czystymi wokalami? bo najnowszy właśnie tym mnie urzekł
To nie ja ociekam zajębistością.
To zajebistość ocieka mną aby być bardziej zajebistą.
Offline
Hiss
A sam posłuchaj!
Ale nie. Nie są tak melodyjne, a dominującym wokalem jest krzyk Flynna. Przed nagrywaniem Unto the Locust Robert Flynn brał lekcje śpiewu, więc to dlatego na tym albumie możemy uświadczyć tyle czystego wokalu.
Offline
Kudłacz jak Ci przypasił Locust to obadaj Through the Ashes of Empires. Supercharher i The Burning Red też są w sumie melodyjne, ale muzycznie dosyć słabe, takie pod Drowning Pool bym powiedział.
Za to Burn My Eyes to już klasyka, ale mało na niej melodii (obadaj kawałek Davidian)
Offline
Gość
W tym roku na sonisphere. (Nie) wybiera się ktoś?
A co do twórczości - dla mnie najlepszym ich albumem pozostanie Burn My Eyes i dodatek do niego w postaci More things... Aczkolwiek reszta tez jest nakurwista (oczywiście wykluczając superszajser). Jest to jedyna grupa u której byłem w stanie przeżyć rapowy smród (na The Burning Red). W zasadzie po Blackeningu spodziewałem się powrotu do korzeni, ale wyszedł im taki Locust. Miły, przyjemny, melodyjny, ale ja nie tego od tej grupy oczekiwałem ...
Hiss
Nie znam ich albumu z czasów przed Through the Ashes i jakoś boję się posłuchać.
Offline
Burn My Eyes to dobry materiał.
A kolega powyżej pitoli utarte opinie albumach Supercharger czy The Burning Red, a nie wspomina o takich perełkach jak np Buldozer Wolę te dwa albumy jak nudny More Things To Change.
Offline